Przestać kochać. Nie myśleć. Nie oczekiwać. Nie mieć nadziei. Nie chcieć go widzieć.
Być koleżanką z obowiązku. Gadać. Uśmiechać się. Pytać jak się ma. Ciekawić się, jak mu się powodzi, co nowego zdarzyło się w jego życiu. Cieszyć się z nim razem. Wykonać mu prezent urodzinowy, wręczyć go, przytulić i życzyć mu szczęścia.
Wyobrażam, że lepiej by było, gdybyśmy się nie widzieli, przynajmniej na jakiś czas. Potrzeba trochę (albo więcej) czasu, abym się uspokoiła wewnątrz i mogłabym patrzeć na złożoną się sytuację przez inne okulary. Przetrawić i wydalić. Bo jestem w gniewie... Jak mam reagować skoro on mówi to samo każdej. Bo nie umie zachowywać się z przedstawicielkami płci żeńskiej inaczej jak z koleżanką i inaczej jak z dziewczyną. I jak łatwo jest mówić "byłem pijany i nie pamiętam", i nie myśleć o skutkach swoich słów czy uczynków i nie brać do głowy, jakie to wzbudza uczucia w innej osobie. I w ogóle nie słuchać, co mówi inna osoba. Być skoncentrowanym tylko na swoich słowach, myślach, gestach, zachowaniu się. Zachowywać się tak, jak w danej chwili jest wygodnie, jak mu się chce. Nie czuć winy ani żalu, wszystko wyrobić na głupi żart.
A skoro to się stało - te ciepło, które czułam, zamienia sie w coraz wiekszy chłód - boję się swojej rehabilitacji, ponieważ raz już to przeżyłam i nie wiem, czy chciałabym znów tyle lekkomyślności i braku szacunku do siebie i do innych.
Chciałabym być, a nie bywać raz na jakiś czas... Być wreszcie czyjaś, nie bezpańska. Być na wyłączność, a nie ogólnie dostępna.
Ch. C.